Samsung Galaxy Z Flip
Po podobno ciepłym przyjęciu zeszłorocznego Folda, Samsung postanowił uderzyć w rynek składanych smartfonów po raz drugi. Co z tego wyszło? Co poprawiono względem poprzednika? Zapraszam na moje subiektywne odczucia ze styczności z Samsungiem Galaxy Z Flip.
Jak dobrze wiecie z mojego materiału poświęconemu Foldowi, jego fanem nigdy nie byłem. Nie ze względu na funkcjonalność płynącą z połączenia ze smartfona i tabletu, bo ta była okej, a raczej z obaw co do nowych rozwiązań i zaporowej ceny. Wydaje się jednak, że Z Flip zaczął rozwiązywać te problemy. Cena, choć nadal duża, spadła o blisko 3000 złotych. Szlaki składańców zostały już przetarte, więc co może pójść nie tak? W sumie to sam nie wiem, ale zacznijmy od początku.
Konstrukcyjnie Samsung Z Flip to naprawdę bardzo dobre urządzenie. Spasowanie materiałów jest na najwyższym poziomie. Tył oraz front chroniące telefon to Gorilla Glass 6 (oraz 3 w przypadku aparatu), a aluminiowe wykończenie potęguje odczucia z obcowaniem z produktem Premium. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to tandeta, niezależnie od wersji kolorystycznej – czarnej lub fioletowej. Mimo to wygląd budzi we mnie skrajne emocje. Z jednej strony forma Z Flip podoba mi się bardziej niż Fold, jednak po złożeniu telefon wygląda jak puderniczka, co sugeruje trochę, że mamy do czynienia z produktem dla kobiet, a Samsung jakby nie odgradza się od tego porównania, promując swój najnowszy model jako elektronikę modową niż telefon dla przeciętnego konsumenta.
W smartfonie nie zabrakło oczywiście złącza USB-C, szybkiego ładowania (15W po kablu i 9W bezprzewodowo) oraz funkcji oddawania energii np. w celu naładowania słuchawek Samsung Buds. Wiele dobrego można powiedzieć także o skanerze linii papilarnych umieszczonym po boku urządzenia. Nie myli się prawie nigdy i działa błyskawicznie. Czemu Samsung nie umieściło go w ekranie? Domyślam się, że odpowiedzią są – jak zawsze – pieniądze. Mamy także skaner twarzy, choć z racji wykorzystania faktu przedniego aparatu, nie oczekiwałbym cudów, gdyż jest to zwykłe mapowanie w 2D. Sercem Samsunga Z Flipa jest zeszłoroczny flagowiec Snapdragona – 855 Plus, wspierany 8 GB pamięci RAM. Tego typu połączenie z Androidem 10 oraz najnowszą wersją nakładki One UI, daje satysfakcjonujące wrażenia. Aplikacje uruchamiają się szybko, a do multitaskingu nie można się przyczepić. Telefon posiada także 256 GB pamięci wbudowanej, jednak bez możliwości rozbudowania poprzez kartę microSD.
Po rozłożeniu Samsunga naszym oczom ukaże się 6,7-cala wyświetlacz w kinowych proporcjach 22:9 i rozdzielczości 2636×1080 pikseli. Rzecz jasna jest to Dynamic AMOLED z nasyconymi kolorami oraz wysoce głęboką czernią. Kąty widzenia są świetne, a i czytelność w każdym warunkach oświetleniowych powinna być wystarczająca. Frontowy mini ekran pełni funkcję pomocniczą, aby można było zobaczyć podstawowe informacje (aktualnie odtwarzany utwór, data, godzina, itp.) bez konieczności rozkładania smartfona. Samo zgięcie ekranu jest wyczuwalne w dotyku równie mocno co w Samsungu Galaxy Fold, jednak da się do tego szybko przyzwyczaić. Producent zachwalał podczas prezentacji ochronę wyświetlacza oraz odporność zawiasów przed pyłem i potencjalnym zabrudzeniem. Jak będzie w praktyce, zobaczymy za jakiś czas.
Cieszy fakt, że Z Flip pozwala na użytkowanie przy niemal każdym kącie nachylenia, dając tym samym więcej możliwości niż u protoplasty. Nowszy model cechuje się również mniejszą szczeliną, gdy urządzenie jest złożone. Ogólnie za ekranem oraz jego formą jestem na tak. Miejcie jednak na uwadze to, że jestem fanem klasycznych telefonów z klapką i być może dlatego taka forma składanego smartfona przypadła mi do gustu.
Aparat główny oraz szerokokątny Z Flipa to pod wieloma względami te same oczka co w Samsungu S20 bez Ultra. Główny 12-megapikselowy obiektyw z przesłoną 1.8 oraz drugi – również dwunastka – z przesłoną 2.2 o szerokości 123 stopni. O szczegółach opowiem w szczegółowym teście na moim kanale. Co do audio, telefon wspiera Dolby Atmos na słuchawkach, ale trochę brakuje głośników stereo i mini jacka.
Podsumowując, urządzenie w moim odczuciu wydaje się bardziej przemyślanym i wygodniejszym w użyciu modelem niż zeszłoroczny Samsung Galaxy Fold. Na chwilę obecną jedynym konkurentem Z Flipa jest Motorola Razr, jednak to Samsung może pochwalić się większą wydajnością, lepszym aparatem i jakością wykonania. Odstraszyć może jednak sama cena, która jest oczywiście niższa niż u zeszłorocznego Folda, jednak to wciąż ponad sześć tysięcy złotych. Czy warto? Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie. Taka konstrukcja to wciąż indywidualność na rynku telefonów i porównując go pod względem technicznym z innymi flagowcami (niekoniecznie składanymi), odpowiedź wydaje się oczywista. Choć z drugiej strony, jeśli chcesz poczuć się jak projektant mody, albo masz sentyment do telefonów z klapką, warto się skusić 😉