Recenzja Samsunga Galaxy M21
Muszę się Wam do czegoś przyznać. Każdego roku czekam na premiery średniaków od Samsunga mniej więcej tak jak na nową płytę Michała Wiśniewskiego. Mój zaniżony poziom ekscytacji nie wynika jednak z braku zainteresowania telefonami Samsunga, a z obserwacji. Ten producent po prostu nie potrafił robić dobrych i tanich smartfonów w przeciwieństwie do na przykład Xiaomi i ich linii Redmi. Czasy jednak się zmieniają, a Samsung wraz z nimi. Zapraszam do recenzji budżetowego modelu Galaxy M21.
Zacznijmy od bardzo ważnej kwestii, czyli ceny, która nie przekracza 1000 złotych. Tak niska, jak na dzisiejsze standardy, kwota usprawiedliwia wiele, np. brak ładowania indukcyjnego, głośników stereo, czy plastikową obudowę. Nie zamierzam zatem czepiać się Samsunga o niewyposażenie M21 w technologie z flagowców. Byłoby to po prostu nie fair. Nie oznacza to jednak, że testowany model to absolutni golas, bowiem zadbano między innymi o 6,4-calowy wyświetlacz AMOLED (konkurencji mają zazwyczaj IPS LCD), NFC do płatności zbliżeniowych, nagrywanie wideo w 4K, obiektyw ultraszerokokątny, złącze słuchawkowe, wsparcie dla kart pamięci. Szkoda, że pod ekranem nie znajdziemy czytnika linii papilarnych, ale na szczęście znajdziemy go na tyle urządzenia. Działa on poprawnie, choć nie z taką szybkością jak we flagowcach. Ale znów, pamiętajmy o cenie. Malkontenci zawsze mogą skorzystać z odblokowywania smartfona skanem twarzy.
Jeśli zaś chodzi o szybkość, tutaj bardzo pozytywne wrażenia. Android 10 w połączeniu z ośmiordzeniowym procesorem Exynos 9611 oraz 4 GB RAM oferuje zadawalającą wydajność do codziennych zadań. Duża w tym zasługa zastosowanej nakładki. Benchmarki wskazują z kolei, że możliwości Samsunga Galaxy M21 są gdzieś pomiędzy Samsungiem Galaxy S8 a Pocophonem F1.
W temacie aparatu testowany model również trzyma poziom, choć aplikację można by dopracować, bo zdarzały jej się zawiechy. Samsung zdecydował się na umieszczenie 20 Mpix aparatu do selfie na froncie telefonu oraz trzy aparaty z tyłu – 5, 8 i 48 Mpix z opcją 4x zoomu cyfrowego. Wykonane fotografie wychodzą nad wyraz dobrze i przy dobrym oświetleniu zaskakują ilością detali, choć widać, że momentami kolory są mocno podbijane. Ciekawie wypada Tryb Nocny, który mocno rozjaśnia scenerię i chociaż cudów nie ma, to tragedii też nie. Zdjęcia oraz filmy wykonane Galaxy M21 znajdziecie w mojej recenzji wideo.
Sporym plusem przemawiającym za smartfonem Samsunga może być bateria o pojemności 6000 mAh. Nie ukrywam, że to naprawdę robi robotę, choć po tak olbrzymiej liczbie spodziewałbym się wyników jeszcze lepszych. Tak czy siak, jest świetnie, a w kryzysowej sytuacji zawsze można podładować się szybkim 15W ładowaniem po kablu.
Chciałbym móc powiedzieć to samo o audio, ale brak głośników stereo trudno zamaskować. Jest po prostu poprawnie, zatem jeśli kupujesz telefon i zamierzasz oglądać na nim sporą ilość filmów i seriali, może warto rozważyć, czy M21 to na pewno dobry wybór? Chyba, że podłączysz do niego słuchawki, bowiem dzięki wsparciu wsparciu Dolby Atmos jest wówczas w tej kwestii naprawdę dobrze.
Podsumowując, Samsung stworzył telefon dla osób, które nie wykorzystują możliwości flagowców, a jednocześnie chciałyby dobry telefon w rozsądnej cenie. Uwzględniając zastosowaną technologię, ponadprzeciętny aparat i zaskakująco dobrą wydajność oraz czas pracy na baterii, Galaxy M21 to jeden z faworytów w budżecie do 1000 złotych. Czy mógłbym wskazać kilka punktów, które w tym modelu można by poprawić lub uzupełnić? Pewnie tak, ale byłoby to szukanie dziury w całym. Pamiętajmy o jego niskiej cenie. Bez indukcyjnego ładowania lub aluminiowej obudowy naprawdę da się żyć.